Walking Dead. Słuchajcie, Walking Dead jest jak..pierwszy seks, pierwsze popełnione przestępstwo, pierwszy gwałt, pierwsze oznaki Alzheimera czy wszystko pierwsze, co jest fajne, podnieca nas lub jest nie na miejscu.
To jest taki serial, że przez pierwsze minuty myślisz : OJEJU, ALE NUDAAAA, JA CHCĘ ZOMBIAKI.
Ale zaraz później, dosłownie 3 minutki później, mówisz na głos do swojego chomika lub innego zwierzęcia gospodarstwa domowego : CHOMIKU, ŻAŁUJ ŻE NIC NIE WIDZISZ, BO WALI KLIMATEM JAK OGÓRKI KISZONE NA WIOSNĘ. A chomik tak bezradnie z zamkniętymi oczkami sapie : Klimatem, mój właścicielu Krzysiusiusiu ? To znaczy że zombie som fajne ?
A wy tak spoglądacie litośnie i mówicie : NO, KOLEGO, NIEKONIECZNIE O ZOMBIE MOWA.
I tak patrzycie na tę akcję, i tak wciągacie się, i tak nie wiadomo co jeszcze.
1 epizod i jego końcówka to jest miazga po prostu, przy drugim epie to przeżywałem wszystko razem z bohaterami, a przy trzecim to nie zauważyłem nawet kiedy się skończył, i nie płakałem jak inni że nudaa, że nie ma zombie. To nie serial o zombie próbujących narzucić własne gusta kulinarne z ludziom, tylko o ludziach walczących z zombie. Jak chcecie filmy gdzie jest tylko sieka i akcja, to proszę, Noc żywych trupów z 1990, Świt żywych trupów z 1986 czy 2004, Wysyp żywych trupów, 30 dni mroku (chociaż tam były wampiry bardziej takie).
A ja sam, przyznam szczerze, że jak na razie mam swojego następce Losta, oficjalnie mogę przyznać. Bo na żadnym nowym gównie tak się nie emocjonuję, nie bratam z bohaterami czy im nie kibicuję, jak na Walking Dead właśnie. I no sorry, ale jako fan zombie, muszę przyznać szczerze, że jak tak dalej pójdzie z serialem to przykro mi, ale Lost ma zagrożone drugie miejsce w ulubionych serialach.