Wszystko zaczyna się tak:
Previously on lost. Daniel dostaje po twarzy od Sawyera. Umiera Charlotte, Locke spada do studni i fragment ten jakoś zaczął się dłużyć. Czekam aż się zacznie właściwa akcja.....o cholera! Tego nie było przecież ostatnio? A może nie pamiętam? Nie to z pewnością bym zapamiętał!
Po długiej przerwie znów widzimy 4 palczastą statuę, która ciekawi mnie bardzo już od drugiego sezonu.Wtedy miała wskazywać na to, że historia wyspy i osadnictwa na niej sięga czasów starożytnych. Kiedy? Jestem historykiem i niestety nie przypomina mi ona kształtem żadnego dzieła starożytności. W ogóle w starożytności ogromne rzeźby były raczej siedzące albo przynajmniej oparte. Z innych przychodzi mi do głowy tylko kolos witający statki wpływające do portu na Rodos, ale tak naprawdę nie wiadomo jak wyglądał. W serialu pojawia się częsty motyw hieroglifów występujących na budowlach a nawet na liczniku w stacji swan. Mogę Wam zagwarantować, że starożytni Egipcjanie nie stworzyli na pewno nic podobnego do 4 palczastej rzeźby, ale twórcy serialu nie muszą przecież trzymać się dokładnie dawnych wzorców kulturowych. Niewielu fanatyków serialu lost skończyło wszak Historię.
No i wreszcie koniec skoków w czasie. Hurra! Z jednej strony wydaje się, ze to zamyka nam klamkę do drzwi z wiedzą o dalekiej przeszłości wyspy z drugiej natomiast w końcu stabilizuje fabułę, która naprawdę lepiej rozwijać się będzie kiedy przywrócone zostaną podstawowe prawa fizyki, logiki itp. Chyba jednak nie od razu. Scenariusz tego odcinka a przede wszystkim dialogi momentami były katastrofalne. Przykładem niech będzie ten po ostatnim "błysku". Od razu wszyscy się zorientowali, ze to już ostatnie ich przenosiny w czasie. Trzęsło ziemią, ból głowy zniknął i nie krwawimy z nosa! Super! W jednej sekundzie najważniejszy problem ostatnich 7 odcinków został rozwiązany. Naiwne to było bardzo. Lepiej byłoby gdyby po jakimś czasie się zorientowali. Twórcy serialu wyjaśnili tu wszystko widzom jak ostatnim debilom. Przecież jest odwrotnie! Właśnie Ci najinteligentniejsi, najbardziej wymagający widzowie zostali z serialem aż do 5 serii. Tłumoki, które się gubiły już dawno odpadły. Urągają mi więc takie rozwiązania scenarzystów.
No i gdzie trafiła nasza sympatyczna banda pomyleńców? Tak jak wszyscy się spodziewali zatrzymali się w czasach Dharmy, konkretnie 1974 roku. Za oceanem właśnie Grzegorz Lato strzela bramkę na 1-0 dla Polski w meczu z Brazylią o 3 miejsce w Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej. A co robi Sawyer? Strzela sobie razem z Juliette do "innych" i mamy 2-0. W drugim sezonie "inni" ukazywani byli jako podstępni i bezlitośni wrogowie. W kolejnych zaczęto ich rehabilitować i nadano im ludzkie cechy:) Wydawało się, że całe zło, które wyrządzili, wszystkie te niecne czyny popełnili z bardzo ważnych powodów. Odnosiło się coraz większe wrażenie, że oni mogą być ekipą "tych dobrych" a tu patrzę w opisywanym przeze mnie odcinku dwóch "othersowych" brutali napada na piknikowiczów, jednego rozwala, a drugą osobę chce chyba porwać. To jacy oni są w końcu? O wszystkim decyduje Richard, który sprawia wrażenie przyzwoitego człowieka. Prawdopodobnie jest on tylko tymczasowym liderem, ale to co? Czy on nie panuje nad swoimi? Czy "inni" to prymitywy z nielicznymi wyjątkami? Przecież zawarli pokój z Dharmą?
Pojawia się w tym odcinku nowa postać- Amy. Początkowo nawet pomyślałem, ze może to ona wraz ze swoim mężem zaczepiła "innych", ale obejrzałem scenę jeszcze raz i nie ma mowy. Strona agresywną byli z pewnością chłopcy Richarda. Wciąż jej jednak nie ufałem. Wydawała mi się jakaś podejrzana, ale skoro okazało się, że "Szef ochrony" (Z natury podejrzliwy Sawyer- LeFleur) nawet po trzech latach utrzymuje z nią bliski kontakt to chyba jest w porządku. Mam jednak wrażenie, że to wcale nie jest dziecko Goodspeeda. Pewien nie jestem ale czyjekolwiek by nie było chyba nie powinno się narodzić. Wyspa przecież ostatecznie wszystko koryguje. Chociaż może "inni" wcale by Amy nie zabili? Myślę, że niedługo dowiemy się dlaczego kobiety na wyspie nie mogą w przyszłości donosić ciąży. W 1974 r. wszystko jeszcze było ok. Czy to będzie miało związek z dzieckiem Amy ? Chyba raczej z Benem i jego prawdopodobnym związkiem z Annie. A propos niedługo powinien się pojawić na wyspie wraz ze swoim ojcem Rogerem.
Devil_2k napisał(a):syn Horacego to Ben (?)
No co Ty? Ten sam serial oglądamy?
Jak ktoś zauważył mieliśmy kilka momentów, no co tu wiele pisać, po prostu nudnych. Zwłaszcza sceny związane z dotarciem do baraków i przesłuchaniami. Ożywcza jednak z pewnością była wizyta "żywej reklamy kremów na zmarszczki" Alperta w barakach. Co tam słupy! To pikuś dla mnie Horacy! Mądry, sędziwy Richard przychodzi upominać się o sprawiedliwość. Dotąd poznawaliśmy go jako faceta, który wie bardzo dużo a nawet więcej a tutaj nie wie, że to jego chłopcy chamsko się zachowali i pyknęli nieszczęsnego Paula. Na szczęście przyszedł Sawyer i w chyba najlepszej scenie odcinka spowodował niewielkie ale jednak widoczne rozwarcie szczęki u lidera Hostiles. Zakopałeś bombę chłopie? Ha ha ha!
Juliette z wiekiem coraz seksowniejsza. Dziwne, że Sawyer jeszcze się zastanawia w ogóle i robi taką minę na przywitanie Kate w jednym z najsłabszych zakończeń odcinka w historii "Lost". Powinno zostać jak jest jeżeli chodzi o relacje kobieta-mężczyzna w serialu, chyba że Bernard się z Rose rozwiedzie i ta zacznie sypiać z Jackiem a Bernard z Sawyerem. Tylko co z Kate? Może damy jej Grzegorza Lato. W 1974 też był łysy, ale nieźle się trzymał i szybko biegał.
Ogólnie jest to jeden ze słabszych odcinków, nie wiem czy nie najsłabszy w serii dlatego też 7-/10.