IMO najgorszy w serii. 2 zapychacze miejsca (w sumie 4):
-pierwsza scena "klamra kompozycyjna", która też zamyka odcinek (czyli chuj wie po co 2x to samo oglądamy),
-w L.A. powtarza się końcowa scena z poprzedniego odcinka jak wszyscy spotykają się w kościele (znowu, po jaki chuj?!).
Zamiast tego, można by ten czas spożytkować na np. powiedzenie co się stało z Benem/Sayidem/Hugo (w końcu on był w więzieniu). Ale to pewnie w następnym odcinku (razem z 11111042092848x powtórzeniami scen).
Wygląda na to, że naszych rozbitków "wyssało" z samolotu
A co najciekawsze najwidoczniej nie mieli wpływu na przesuwanie się wyspy w czasie (dobry patent w ogóle z tym pomieszczeniem pod kościołem do szukania wyspy, ciekawe, że Widmore o nim się nigdy nie dowiedział - jego robota byłaby o wiele łatwiejsza
).
Co do Jina to IMO, wszyscy znowu są w czasach Dharmy, a samochodzik/uniform został po prostu skradziony jakiemuś cieciowi lub znaleziony w dżungli (w końcu przecież z nimi zostanie jak się przeniosą w czasie - chyba, że polecą "do tyłu")
- How can you read?!
- My mother taught me.